12 sierpnia 2009

Dlaczego monetyzacja treści w internecie jest taka trudna

Kilka zrzutów z ekranu zawartych w dalszej części tego wpisu dowodzi (lepiej niż słowa), dlaczego podejmowane przez zachodnich wydawców desperackie próby zarabiania na treściach umieszczanych w sieci, będą bardzo trudne do realizacji. Sukces płatnych modeli wydawców gazet takich jak "The Economist", "Financial Times" czy "Wall Street Journal" leży bowiem w ich unifikalności, niszowości, oryginalności, czy jakim jeszcze przymiotnikiem określić produkowany przez nie content typu premium.

Temat pobierania opłat za czytanie gazet w sieci jest w Stanach Zjednoczonych bardzo gorący. Po wielu latach udostępniania czytelnikom treści za darmo, wiele gazet dojrzewa do postawienia murów cenowych wokół swoich zasobów. Przerabiał to kilka lat temu "The New York Times", który ze względu na masowy odpływ użytkowników musiał wrócić do bezpłatnego modelu. Sprzeciwiał się temu Rupert Murdoch, który w tym roku stał się głównym orędownikiem tego pomysłu.

A dlaczego masowe działanie większości amerykańskich wydawców nie ma szans? Najlepiej obrazuje to poniższy obrazek, pochodzący z blogu Martina Belama:



Są to zrzuty stron internetowych z USA, Anglii, Indii, Niemiec i Hong Kongu - wszystkie po angielsku, wszystkie prezentujące tę samą treść. I nawet jeżeli wszystkie gazety wprowadzą jednocześnie model płatny (dość utopijna wizja), to pozostają jeszcze agencje informacyjne, które ich tą treścią karmią. Nie wspominając już o otwieraniu się na nową konkurencję, która przez jakiś czas może być skłonna płacić za informacje i udostępniać je bez opłat po to tylko, by wykończyć większych graczy.

Osobiście, jako czytelnik, jestem skłonny płacić za treść w internecie. Ale muszę mieć świadomość, że jest to treść, jakiej nie znajdę w żadnym innym medium.