1 grudnia 2008

"Wprost" na wyrost? Wcale nie.

Ledwo zdążyłem opublikować wczoraj wpis na portalu Media2 na temat planowanych zmian w tygodniku "Wprost", a już dziś muszę się do niego odnieść. Po lekturze nowego wydania gazety, nie wszystkie zmiany przypadły mi tak bardzo do gustu, jak początkowo myślałem po zapoznaniu się z informacją prasową. Mam tylko nadzieję, że tygodnik w nowej szacie dopiero otwiera się na zmiany i będzie ewoluował dostosowując się do potrzeb czytelników.

Jednego zdania z wczorajszego wpisu będę się trzymał. "Wprost" powoli osadził się, przynajmniej w mojej opinii, jako tygodnik cechujący się dużą interakcją z blogerami. To nic, że większość blogowych wpisów znajdujących się we "Wprostowej" bibliotece Blogbox, które wydrukowano w gazecie, dotyczyło tematyki społeczno-politycznej. W końcu taki jest właśnie profil tego pisma. Fakt, że blogi tworzące Blogbox wykraczają poza tę tematykę, nie gwarantują im trafienia na łamy tygodnika. Piszę to z pełną świadomością, wiedząc, że również tematy na "eM jak Media" nie pokrywają się z główną linią tej gazety.

Podobała mi się akcja promocyjna nowego tytułu. Nie ze względu na jej teaserowy charakter czy skalę (według informacji prasowych kampania ma objąć telewizję, radio, prasę i outdoor), ale ze względu na to, że wydawca, z pomocą agencji PR, dotarł również do 'mniejszych' odbiorców. Autorzy, których blogi znajdują się w bibliotece blogów Blogbox, zostali poinformowani o zmianach na dzień przed wprowadzeniem odnowionego produktu do kiosków. Autorom blogów zajmujących się mediami, rozesłano wersję demonstracyjną nowego tygodnika. Cała ta strategia, wraz z inicjatywami podejmowanymi przez "Wprost" w internecie (Blogbox, Infotuba, Gover), sprawiła, że po nowej odsłonie gazety spodziewałem się większej interakcji z czytelnikiem.

"Wprost" po liftingu przejrzałem dwukrotnie w poszukiwaniu stałej rubryki Wprost z blogu. Po drugim razie zerknąłem w spis treści i nawet po odnalezieniu kolumny Wprost z sieci, żadnego odwołania do blogów nie znalazłem. Dopiero zaprzyjaźniony bloger, Marcin Niewęgłowski, zwrócił moją uwagę na malutki moduł:


Sądziłem, że przy udowodnieniu blogerom ich znaczenia poprzez uwzględnienie ich w akcji promocyjnej, redakcja nada im wyższą rangę. Szczęśliwie akcja nie skończyła się wraz z wprowadzeniem odnowionej gazety. Odpowiedzi na moje dzisiejsze pytanie dotyczące roli blogów w piśmie doczekałem się niemal od razu: tygodnik nie ma zamiaru zmniejszać znaczenia blogów, przeciwnie - ich liczba ma się zwiększać.

Chciałbym jednak trochę odejść od tematyki blogów i rozwoju "Wprost" w internecie, a zerknąć na to, co gazeta oferuje od dzisiaj w kioskach. Wydanie papierowe zostało wyraźnie zmienione: od pierwszej strony i logotypu tytułu począwszy, na layoucie i zawartości skończywszy. To co rzuca się na pierwszy rzut oka po wstępnej lekturze, to zwiększona ilość "światła", czyli wolnej przestrzeni na stronach gazety. W połączeniu z licznymi zdjęciami i infografikami, tygodnik wydaje się być bardziej dynamiczny i szybciej się go czyta. Bardzo dobrym zabiegiem było zwiększenie liczby stron, ponieważ, niestety, wprowadzenie zbyt dużej ilości wolnego światło, często skutkuje wrażeniem, że gazeta ma mniej do powiedzenia. Ten argument jest w tym przypadku nieważny, ze względu na większą o 52 liczbę stron. Zmiana czcionki w numerze jest tylko kosmetycznym dopełnieniem wszystkich nowości.

Modularne rozłożenie informacji w pierwszej części tygodnika zdecydowanie ułatwia nawigację (miejscami przypominając intuicyjne poruszanie się po stronie internetowej). Gazeta sprawia wrażenie, jakby złożona była z paru części - od reszty tygodnika zdecydowanie wyróżnia się temat numeru. Zdjęć towarzyszących tematowi numeru nie będę oceniał - nie do końca profesjonalne fotomontaże stały się w moim mniemaniu pewnym atrybutem "Wprost", więc może i dobrze, że redakcja nie rezygnuje z tej konwencji.

Uwagę zwracają na siebie również rubryki Zdjęcie tygodnia oraz Powiększenie - nie tylko ze względu na swój rozmiar (2 strony dla każdej z rubryk). Wbrew pozorom, moje pierwsze skojarzenie nie było związane z "Newsweekiem Polska" (który podobną rubrykę ma bliżej pierwszej strony), a raczej z niemieckimi tygodnikami typu "Stern" czy "Spiegel". Cieszy mnie również przełożenie stron o lżejszej tematyce (typu Z życia koalicji / Z życia opozycji Zalewskiego i Mazurka) na koniec gazety. We "Wprost" wreszcie widać hierarchię informacji wewnątrz numeru.

Generalnie zmiany dokonane w tygodniku oceniam jako korzystne. "Wprost" przez wiele lat się nie zmieniał, bazując na żelaznym czytelniku. Niestety, kryzys prasy odczuwalny jest w każdym sektorze tego rynku, niezależnie czy mówimy o dzienniku, tygodniku, czy miesięczniku. Zmiany, mimo że ryzykowne, są potrzebne gazetom by przetrwać. Mam wrażenie, że każda zmiana wyszłaby "Wprost" na dobre, ale w tym przypadku te zmiany są rzeczywiście widoczne i nie sprawiają wrażenia przypadkowych, dokonanych jako "sztuka dla sztuki".

W zasadzie najważniejsza uwaga, jaką mam (i być może duża część polskiej blogosfery się ze mną zgodzi) to mała ilość blogów w pierwszym po zmianach numerze tygodnika. Czepiam się tego faktu uporczywie, ponieważ czytałem słowo wstępu, w którym naczelny "Wprost" zapewnia: "Wiemy, że słowo drukowane wciąż znaczy, ale coraz więcej znaczy też Internet. Dzięki połączeniu magazynu z Internetem oferujemy największą interaktywność, otwartość na to, co się dzieje tu i teraz". Mam nadzieję, że nie są to puste deklaracje, ponieważ tylko odpowiednia interakcja z czytelnikiem (który dzięki internetowi jest coraz lepiej słyszalny), pozwoli gazetom papierowym trochę oddalić ciążącą nad nimi perspektywę końca działalności.

Brak komentarzy: