4 grudnia 2008

"Bilda" wersja dziennikarstwa obywatelskiego

Zabierałem głos w dyskusji na temat dziennikarstwa obywatelskiego wiele razy i wiem, że mogę się niektórym narazić kolejnym zdaniem. Dziennikarstwo obywatelskie jest dla mnie pustym terminem z prostego względu: misją dziennikarza jest służyć społeczeństwu, a z tego punktu widzenia każdy dziennikarz jest dziennikarzem obywatelskim. Dzięki działaniom wielu wydawców odnoszę wrażenie, że obywatelski, często znaczy "darmowy". Tak też to wygląda w przypadku niemieckiego "Bilda" (Axel Springer), który aktualnie stawia na rozwój, ale bynajmniej nie poprzez zatrudnianie nowych pracowników. Gazeta podpisała właśnie umowę z siecią supermarketów Lidl na sprzedaż aparatów cyfrowych, dzięki którym każdy ich nabywca może stać się dziennikarzem obywatelskim.


Podobne urządzenie jest dostępne od dziś w niemieckich sklepach sieci Lidl za około 70 Euro. Robi zdjęcia, pozwala kręcić filmy i ma około 2GB pamięci. Dołączane jest do niego specjalne oprogramowanie, które pomaga wysyłać materiały bezpośrednio do osób odpowiedzialnych za umieszczanie foto-video contentu na stronach (drukowanych i internetowych) "Bilda".

"Bild" jest największą niemiecką gazetą codzienną, o tygodniowym nakładzie (poniedziałek-sobota) w wysokości 3,3 milionów egzemplarzy. Dyrektor zarządzający tytułu przyznał, że gazeta nie jest w stanie pokryć wszystkich informacji. Dlatego liczy teraz na tłum chętnych, które będą to robiły za darmo lub za niewielkie wynagrodzenie.

Gazeta, na bazie której powstawał polski "Fakt", cechuje się w Niemczech dużą interaktywnością z czytelnikami. Teraz, podejmuje się próby przemiany tych interaktywnych czytelników w źródła informacji. Redakcja twierdzi, że działanie to jest tylko próbą poprawy dotychczasowego kanału komunikacji, poprzez który dziennie napływały do redakcji tysiące zdjęć i wiadomości. I rzeczywiście, od 2006 roku, w "Bildzie" wydrukowano ponad 9,000 zdjęć nadesłanych przez czytelników.

Mimo wszystko popieram krok "Bilda" i będę śledził z zaciekawieniem jego efekty. Każdy z nas coraz częściej postrzegany jest przez wydawców jako źródło informacji. Tylko w taki sposób gazety mogą zejść do najniższego poziomu - pojedynczego czytelnika oraz trafić do zainteresowań i potrzeb osób jemu podobnych. Dostrzega się wreszcie znaczenie serwisów społecznościowych takich jak Twitter czy Blip, w których informacje pojawiają się niejednokrotnie szybciej niż na jakimkolwiek portalu newsowym (w przypadku zeszłotygodniowego ataku terrorystycznego na hotel w Indiach, Twitterowe relacje osób uwięzionych w hotelu i świadków były bardziej wyczerpujące i szybsze niż materiały przygotowane przez agencje prasowe).

Brak komentarzy: