Outsourcing, czyli redukcja kosztów przedsiębiorstwa poprzez przerzucenie części lub całości procesu produkcyjnego na inny podmiot gospodarczy, jest od dłuższego czasu bardzo popularnym zjawiskiem. W genialnej książce felietonisty "New York Timesa", Thomasa L. Friedmana, "Świat jest płaski", można znaleźć świetne przykłady outsourcingu, jak np. opisywanie przez hinduską firmę medyczną zdjęć rentgenowskich z USA (taki prosty pomysł: amerykański lekarz wysyła pod koniec dnia do e-mailem zdjęcia rentgenowskie, by następnego dnia, dzięki różnicy czasu między USA a Indiami, od samego rana mieć na skrzynce opisy tych zdjęć). Inne formy outsourcingu są w tej książce mnożone w nieskończoność. Jednego tylko autor nie przewidział.
Nadrabiając zaległości po długiej nieobecności, przeczytałem coś, co wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Amerykańska gazeta "Orange County Register", wychodząca w średnim nakładzie 250,000 egz. w dni powszednie (310,000 egz. w przypadku wydań magazynowych) zdecydowała się na outsource'owanie części swoich usług do Indii. Z początkiem lipca, redakcja rozpoczęła miesięczną, próbną współpracę z hinduską firmą Mindworks, która będzie obsługiwała makietę jednego z lokalnych dodatków do gazety, a także (!) edytowała niektóre teksty wchodzące do grzbietu głównego "OC Register".
"To test o małej skali, pozostający bez wpływu na naszych lokalnych dziennikarzy. Nasi redaktorzy będą nadzorowali cały proces. W żaden sposób nie ucierpi na tym nasz zespół" - powiedział szef zespołu produkcyjnego gazety, John Fabris.
Zastanawiam się, czy outsourcing w tej dziedzinie jest właściwym kierunkiem. Być może, część kosztów zostanie znacznie zmniejszona, ale wystarczy sobie wyobrazić, jak bardzo zaszkodzić może ingerencja osoby w tekst, który został napisany w drugiej części świata!. I to jeszcze w przypadku gazety z takimi tradycjami jak "OC Register" (jest zdobywcą trzech nagród Pulitzera: w 1985, 1989 i 1996 r.).
No cóż, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. "Orange County Register" boryka się od kilku lat z dużymi spadkami sprzedaży, a w 2006 roku pracę straciło 90 osób z zespołu redakcyjnego (niektórzy dziennikarze otrzymali propozycję pracy na zasadach wolontariatu). Pytanie tylko, czy przenoszenie procesu produkcji i edycji gazety do Indii, pomoże wydawcy spowolnić spadek sprzedaży. Może i jestem konserwatywny w tej kwestii, ale moim zdaniem gazetę powinna sprzedawać przede wszystkim treść, a tej (przynajmniej lokalnej), nie da się poprawnie stworzyć z drugiego końca globu.
PS. Czy zna ktoś jakieś polskie określenie na outsourcing? No i przypominam o konkursie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz