Po artykule Henryka Jursza, rozgorzała dziś na Blipie ciekawa dyskusja na temat płatnych treści w internecie. Jak widać, temat jest pasjonujący dla wielu osób - każdy uważa, że w pewnym momencie wprowadzenie opłat będzie konieczne, nikt nie wie, jak naprawdę zachowa się rynek po ustawieniu murów cenowych wokół serwisów informacyjnych.
Jeden z największych, a na pewno najpopularniejszy z mediowych magnatów, Rupert Murdoch, mówi ostatnio głośno o wycofaniu swoich treści z Google. Wspiera go w tym Matthias Döpfner, CEO niemieckiego giganta, wydawnictwa Axel Springer, twierdząc, że agregowanie treści gazet przez Google jest "równie demokratyczne jak wejście do supermarketu i wypicie piwa za darmo". Walka na argumenty co do dystrybucji contentu przez Google będzie zapewne jeszcze trwać.
Wydawcy uparcie trzymają się stwierdzenia, że Google niczym pasożyt żeruje na ich treściach, zarabiając na ruchu towarzyszącym i nie traktują już tej firmy jako sposobu na dystrybucję treści i ułatwieniu czytelnikom dotarcia do nich. Pojawiają się nawet argumenty, że równoczesne wycofanie swoich treści z wyszukiwarki, mocno osłabi tego giganta.
Tymczasem niemiecka firma consultingowa, The Reach Group, postanowiła sprawdzić, na ile ucierpi potęga Google, gdyby wszyscy niemieccy wydawcy wycofali z niej naraz swoje treści. Wiecie jak bardzo? Prawie wcale.
TRG przejrzało około tysiąc serwisów należących do 148 niemieckich wydawców, sygnatariuszy tzw. Deklaracji Hamburskiej, niemieckiego policzka wymierzonego również Google. Przeglądając serwisy, TRG analizowało je pod kątem wyników wyszukiwania przez Google. Tezą badania było to, ile straciłoby pierwszych 10 wyszukań, gdyby wyszukiwarka nie indeksowała stron niemieckich wydawców. Oto efekt:
Inaczej jest z Wikipedią. Ta z kolei stanowi 13% najpopularniejszych wyników wyszukiwań w niemieckim Google:
TRG również zauważa, że Wikipedia stanowi tylko 0,01% zasobów stron indeksowanych przez Google, w porównaniu z 4,01% należącymi do niemieckich wydawców. Mimo tego, Wikipedia ma więcej linków i kliknięć, a w związku z tym zyskuje lepszą pozycję w wyszukiwarce.
Nie tylko niemieccy wydawcy straciliby na takim posunięciu. Całkiem niedawno, serwis TechCrunch pisał, że po wycofaniu treści "Wall Street Journal" z indeksu Google, Murdoch straciłby 25% swojego ruchu na WSJ.com (według HitWise, 10% ruchu WSJ pochodzi z agregatora GoogleNews, 15% z bezpośrednich wyszukiwań w Google).
Nad tym, co dalej zrobi Murdoch, zastanawia się Jeff Jarvis. Nawet jeśli słowa Murdocha są czymś więcej niż próbą badania rynku i sondowania opinii, a News Corp. rzeczywiście zdecyduje się usunąć swoje treści z Google, to nie może on liczyć na to, że reszta wydawców pójdzie w ślad za nim. Murdoch wycofując swoje treści z najpopularniejszej wyszukiwarki, zrobi miejsce pozostałym wydawcom, którzy sami powalczą o swoją część tego tortu.
PS. Google od lat odpowiada wydawcom, że zablokowanie strony przed indeksowaniem jej w wyszukiwarce jest możliwe dzięki plikowi robots.txt
Zdjęcie w tekście zostało udostępnione na licencji CC przez użytkownika pollyalida z serwisu Flickr