Od najbliższego poniedziałku, "Chicago Tribune" (wydawane przez bankrutujące Tribune Co. Sama Zella) zmienia format papieru. Ale tylko częściowo. Nakład kierowany do prenumeratorów nadal będzie drukowany w formacie broadsheet. Pozostała część nakładu, przeznaczona do sprzedaży w kioskach czy z ręki, będzie wychodzić w formacie tabloidu. Dla wydawcy jest to racjonalne posunięcie. Według mnie, no cóż...
Oba formaty gazety będą zawierać taką samą treść i ilość artykułów. Różnić się będą jedynie drobnymi zmianami w tytułach, zdjęciach i podpisach - wymuszonymi przez różny format papieru. "Chicago Tribune" w nowej odsłonie pozostawi dotychczasową cenę - 75 centów (poniedziałkowy debiut rozprowadzony będzie bezpłatnie). Jego konkurent, Chicago Sun-Times (również w formacie tabloidu), sprzedawany jest po 50 centów.
Według menedżerów Tribune Co., wielu czytelników skarżyło się, że dotychczasowy format "Chicago Tribune" jest niewygodny w czytaniu. Decyzja wydawcy ma ułatwić czytanie gazety tym, którzy chcą ją przeglądać poza domem. Pozostali (prenumeratorzy oraz mieszkańcy przedmieść Chicago) mają pod ręką stoły, na których mogą rozłożyć gazetę w formacie broadsheet. Wydawca cieszy się, że w ten sposób może pokazać swoją elastyczność i zrozumienie potrzeb czytelników.
Nie mogę jednak zrozumieć posunięcia stojącego na skraju bankructwa, wydawnictwa. Tribune Co. ze swoim olbrzymim, 13-miliardowym długiem (w dolarach), zamiast obcinać koszty - generuje je. Wydrukowanie tej samej gazety w dwóch formatach równa się wyższym kosztom (edycja, papier i dwukrotny proces drukowania). Być może jest to wyjście naprzeciw oczekiwaniom czytelnika, ale decyzja ta jest, moim zdaniem, ekonomicznie mało racjonalna.
Dzienna sprzedaż "Chicago Tribune" wynosi około 515 tysięcy egzemplarzy . Sprzedaż konkurencyjnej gazety, "Chicago Sun Times" jest o 200 tys. egzemplarzy niższa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz