To będą najgorsze i najbardziej stresujące dwa miesiące dla około dwustu pracowników amerykańskiego dziennika "Seattle Post Intelligencer" (potocznie nazywanego "Seattle P-I"). W dziesięciominutowym przemówieniu, Steven Swartz, prezes pionu prasowego wydawnictwa Hearst, poinformował o możliwym końcu tej gazety.
"Seattle P-I" to gazeta o średniej dziennej sprzedaży w wysokości około 118.000 egzemplarzy. Do zeszłego piątku, dziennikarze piszący dla tej gazety nie mieli powodów by przypuszczać, że są o włos od utraty stanowisk.
Wydawnictwo Hearst daje sobie maksymalnie 60 dni na znalezienie kupca dla tej gazety. Jeżeli nie znajdzie się żaden inwestor, za dwa miesiące tytuł zniknie z rynku. W najlepszym razie będzie ukazywał się wyłącznie w internecie, a to i tak wiąże się z masowymi zwolnieniami Analitycy zgodnie twierdzą, że kupno tytułu prasowego w dobie takiego kryzysu gospodarczego i prasowego jest mało prawdopodobne.
Dodatkowy niesmak pozostawia forma, w jakiej zakomunikowano załodze czekający ich ciężki los. Słuchającą przemówienia redakcję pozbawiono możliwości postawienia nawet jednego pytania:
Jedna z dziennikarek gazety nie mogła uwierzyć w tę wiadomość. "To po prostu nie wydaje się realne" - powiedziała. "Wszędzie wokół słyszy się o problemach w branży dotykających cały kraj, ale mimo wszystko myśli się 'No cóż, skoro jeszcze nic złego nas nie spotkało, to może nie spotka'. Wiesz, że to naiwne, głupie. I wtedy nadchodzi". O innych reakcjach dziennikarzy na tę wiadomość można poczytać na stronach "Seattle Post-Intelligencer".
Wydawca "Seattle P-I" od 2000 roku ponosił wyłącznie straty, w samym 2008 roku tracąc około 14 milionów dolarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz