21 października 2008
Rzecz o norweskim VG, czyli jak osiągnąć sukces w trudnych dla prasy czasach
Verdens Gang (VG) to nie nazwa żadnej grupy przestępczej, ale tytuł największego dziennika w Norwegii, który po polsku znaczy tyle co "kierunek świata". Prawdziwą siłą tej gazety jest jednak nie największy w kraju nakład, ale strategia, jaką wydawca - norweski konglomerat medialny Schibsted - przyjął dla rozwoju tego tytułu. Jest to lekcja, którą wielu światowych wydawców mogłoby wyciągnąć z korzyścią dla siebie.
Osiągnięciami VG chwalił się Torry Pedersen, redaktor naczelny elektronicznego i drukowanego wydania gazety, podczas zeszłotygodniowej konferencji Światowego Stowarzyszenia Gazet w Amsterdamie, w której miałem przyjemność uczestniczyć. Pedersen mówił o tym, jak jego firma zdobywa nowych czytelników i generuje większe przychody dzięki przemyślanej integracji wydań drukowanego i elektronicznego.
Przypomnę. Tendencje spadkowe w sprzedaży prasy drukowanej dostrzegane są na całym świecie (póki co może z wyjątkiem takich regionów jak np. Indie czy Chiny). Wydawcy zdają sobie sprawę, że ich czytelnicy odchodzą tam, gdzie otrzymają szybszą informację i jedyną słuszną drogą wydaje się stworzyć taki produkt w internecie, który zatrzyma czytelników przy marce ich ukochanej gazety. Tutaj jednak pojawia się m.in. problem kosztów, a także organizacji takiego przedsięwzięcia. Często słyszy się o integracji redakcji wydań elektronicznych i tradycyjnych - redaktorzy wielu redakcji publikują swoje teksty zarówno w papierowej gazecie, jak i w internecie. Takie działanie ma wpływ zarówno na ograniczenie kosztów osobowych (nie ma potrzeby tworzenia działów np. internetu), ale przede wszystkim zapewnia spójność kierunkową dwóch produktów, jakimi są wydania elektroniczne i papierowe.
W dobie, gdy stratedzy wydawniczy spierają się, który model jest lepszy dla przyszłości gazet (zintegrowany czy odseparowany), VG obiera trzecią drogę i ku dodatkowej dezorientacji rynku, nazywa ją modelem "zintegrowanej separacji".
VG rozpoczął swoją działalność w internecie w 1995 roku. Mimo, że w ciągu ostatnich pięciu lat nakład gazety spadł o 80,000 egzemplarzy, zysk wydawcy w tym samym czasie wzrósł prawie o 100 milionów norweskich koron (14,3 miliony dolarów) do 365 milionów koron norweskich (52,2 miliony dolarów). Poszerzona została obecność VG w internecie, stworzono nowe weekendowe dodatki papierowe, a także - poszerzono portfolio drukowanych produktów np. o magazyn o tematyce prywatnych finansów. Strategia VG dotyczyła dywersyfikacji produktu drukowanego, między innymi ze względu na badania, z których wynikało, iż tylko dla Norwegów powyżej 50. roku życia, informacja wydrukowana na papierze była warta więcej niż informacja z internetu. Młodsi mieszkańcy Norwegii wyraźnie preferowali elektroniczne wersje newsów.
Gazeta VG jest dodatkowo najbardziej popularnym medium w grupie wiekowej 20-29 lat (ma zasięg większy niż jakakolwiek stacja telewizyjna w Norwegii), pokrywając 60% kraju w tym przedziale wiekowym.
VG nie uniknęło cięcia kosztów i związanej z nim redukcji personelu, która jest dziś bolączką każdego dużego wydawnictwa. Co ciekawe, wraz ze spadkiem ilości pracowników papierowego wydania VG, rosło zatrudnienie w dziale online, co odzwierciedlało powoli kierunek, jaki wydawca zamierzał obrać. I tak, wspomniana zintegrowana separacja oznacza to, że obie redakcje (gazety drukowanej i online) mają wspólne kolegia redakcyjne, jednak poza tym mieszczą się w dwóch osobnych pomieszczeniach. W ten sposób, jak twierdził Torry Pedersen, powstają dwa różne produkty o wspólnej marce, bez strachu, że ten sam materiał dziennikarski zostanie powielony na obu platformach. W razie konieczności pociągnięcia tematu z online do wydania papierowego, redakcje oczywiście ściśle z sobą współpracują.
VG zapomniało już o planach, by być najbardziej poczytną gazetą w Norwegii. Teraz celem jest stać się krajowym liderem w informacji, nie tylko na platformach prasy drukowanej czy online. Gazeta jest na dobrej drodze - cieszy się 3 milionami unikalnych użytkowników i 335 milionami odsłon tygodniowo.
Dobre dziennikarstwo to oczywiście klucz do sukcesu VG. Rynek się zmienia, ale czytelnicy zawsze cenią sobie dobrze przygotowaną, rzetelną informację. Mając ten fakt na uwadze, VG nadal doskonale widzi 2 podstawowe różnice między produktem drukowanym a online:
1. Produkt online nie charakteryzuje się żadnym redakcyjnym deadlinem, ale musi być tworzony bez przerw. Dobrym przykładem jest tutaj materiał o zawaleniu się bloku w centrum jednego z norweskich miast. Popołudniowemu zdarzeniu towarzyszyło 28 artykułów, uaktualnianych 113 razy, a to wszystko zanim ukazało się najświeższe drukowane wydanie VG.
2. Produkt online pozwala dostosować gazetę do potrzeb odbiorcy. Przy odpowiednim skomponowaniu strony, czytelnik gustujący wyłącznie w nagłówkach, zobaczy tylko nagłówki. Inny czytelnik, szukający historii, powinien ją znaleźć natychmiast po kliknięciu w nagłówek. I wreszcie - maniak danego tematu powinien znaleźć na tej stronie coś do czytania przez dłuższy czas (materiał obudowany infografikami, dodatkowymi serwisami informacyjnymi, etc.)
VG dywersyfikuje również swoje elektroniczne produkty, mając w swej strategii rozwoju założenie wprowadzania nowego niszowego produktu, po jednym w każdym roku. I tak:
* w 2005 roku uruchomiono VektKlubb - społeczność dla cierpiących na otyłość, gdzie użytkownicy mogą pochwalić się swoimi sukcesami w odchudzaniu, znaleźć bratnie dusze, itd.
* w 2006 roku uruchomiono portal e24, promujący informacje biznesowe.
* w 2007 roku wystartowała Nettby, społeczność dla nastolatków ustępująca pod względem popularności w Norwegii jedynie społeczności MySpace.
* w 2008 roku... no właśnie, z uwagą śledzę, z czym wystartuje VG w listopadzie tego roku.
Wydawnictwa potrzebują wielu, dużych zmian. Jedna zmiana to już za mało.Dzięki różnorodnej, ale uporządkowanej strategii rozwoju, VG może cieszyć się m.in. 68% wzrostem przychodów reklamowych w pierwszej połowie bieżącego roku.
Torry Pedersen podsumował swoje wystąpienie kilkoma wnioskami:
* rynek stoi przed poważnymi zmianami
* organizacje newsowe muszą nauczyć się rozumieć swojego czytelnika / widownię
* gazety muszą odnosić się do swojego czytelnika, inaczej zginą
* koniecznością jest znalezienie nowych modeli biznesowych - nie wszystko jest problemem redakcyjnym
* wiele dużych zmian jest potrzebnych wydawnictwom, nie tylko jedna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz