O decyzji wydawcy amerykańskiego dziennika "The Christian Science Monitor" można było przeczytać w zeszłym tygodniu m.in. na portalu gazeta.pl, czy w Internet Standard. Jest to pierwszy amerykański ogólnokrajowy dziennik, który rezygnuje z ukazywania się w druku, by przenieść swój content w pełni do Internetu. Czy taka jest przyszłość wszystkich gazet? Czy naprawdę nie ma innej recepty na głoszoną od lat wizję końca słowa drukowanego?
Strategia przyjęta przez "The Christian Science Monitor" jest obrazem modelu głoszonego przez zwolenników tezy o upadku prasy drukowanej. Ale CSM zwraca na siebie uwagę czymś jeszcze. Nie sposób nie dostrzec ogromnej wagi promocji tego wydarzenia (wraz ze specjalną stroną internetową informującą o planowanych zmianach). Informacja o końcu drukowanego dziennika w sposób kontrolowany wycieka na sześć miesięcy przed planowanym wycofaniem produktu z druku (gazeta przestanie być drukowanym dziennikiem w kwietniu przyszłego roku), a więc działanie to można uznać już jako budowanie bazy czytelników strony internetowej.
Uważam to za bardzo sprawne i przemyślane posunięcie - czytelnicy CSM dowiedzą się o planowanych zmianach wystarczająco wcześnie, by zacząć obserwować stronę internetową. Prawie każdy mieszkaniec USA ma dostęp do Internetu, a zatem te sześć miesięcy, które pozostały do wycofania dziennika drukowanego z rynku, to czas na przechwycenie czytelnika wydania papierowego, przez wydanie online.
Wszyscy wydawcy stoją przed tym samym problemem - jaki produkt zaoferować czytelnikom w Internecie, by jednocześnie:
* nie obniżyć zsumowanego poziomu czytelnictwa obu wydań: elektronicznego i papierowego,
* stworzyć taki produkt online, by nie konkurował treścią z wydaniem papierowym.
Wydaje się, że "Christian Science Monitor" doskonale zrozumiał te problemy. Zrezygnował z wzajemnej konkurencji dwóch produktów i skupił się na ściąganiu czytelnika do wydania online. Aby rynek nie odebrał tego kroku jako słabości firmy, CSM przyjął model "The Economist" - strona internetowa aktualizowana będzie z większą niż cogodzinna częstotliwością, natomiast wersja drukowana będzie nadal wydawana, ale w formie tygodnika.
Ponieważ redakcja CSM w ciągu zaledwie trzech dni odpowiedziała na kilka moich pytań, z przyjemnością przytaczam je na blogu:
Marek Miller: Co stoi za tak radykalną decyzją jaką jest rezygnacja z wydawania ogólnokrajowego dziennika w druku?
Christian Science Monitor: Jak wiadomo, rynek wydawniczy stoi aktualnie przed poważnymi zmianami, spowodowanymi w szczególności przez wzrost znaczenia i zasięgu internetu, ale także przez spadki ilości prenumeratorów i przychodów reklamowych gazet drukowanych. Wraz ze spadkiem czytelnictwa wydań drukowanych, w dłuższym okresie następuje spadek przychodów reklamowych. "Monitor" także to odczuł (spadek sprzedaży z ok. 230 tys. egzemplarzy dziennie w latach 70. minionego stulecia, do około 50 tys. egz. dzisiaj) , co przez kilka lat objawiało się w złych wynikach finansowych wydawcy. Odczuwane trendy wymagały zmiany sposobu, w jaki "Monitor" dystybuował swoje dziennikarstwo
MM: Czy nie obawiacie się, że ze względu na dużą konkurencję w Internecie, przetrwanie "Monitora" w wersji online może być jeszcze trudniejsze? Czym nowy produkt w sieci będzie się wyróżniał spośród mnóstwa jemu podobnych?
CSM: Umocni się jakość dziennikarstwa w "Monitorze". Dziennikarze i redaktorzy gazety są szkoleni w tworzeniu tekstów o głębszej analizie, z nastawieniem na zainteresowania również pojedynczych czytelników.
Problem, przed jakim stanęła gazeta, to pytanie - skąd czytelnicy czerpią informacje?. Na dzień dzisiejszy, więcej osób szuka ich w internecie, niż w gazetach, radio, czy w telewizji i telewizyjnych dziennikach. Chcemy więc być tam, gdzie czytelnicy nas potrzebują. W najbliższych latach z pewnością pojawią się nowe kanały dystrybucji i "Monitor" chce tam być, by dotrzeć do nowych czytelników i odpowiedzieć na ich potrzeby.
MM: Jakim dziennym zasięgiem może pochwalić się "Monitor"? Jaki jest cel sprzedażowy "Monitora" pod względem ilości czytelników?
CSM: Nasza strona cieszy się aktualnie ponad czteromilionową ilością odsłon miesięcznie. Zrozumiałe, że będziemy mierzyć wyżej. Jeśli chodzi o wydanie papierowe, to liczymy na zbudowanie bazy wielkości 70-80 tys. prenumeratorów w ciągu 2-4 lat.
MM: Kryzys gazet w USA wyraża się również licznymi redukcjami zatrudnienia w redakcjach. Czy dotknie to również redakcji "Monitora", czy zamierzacie przenieść całe siły na wydanie online?
CSM: Problem zatrudnienia jest wciąż analizowany. Wiadomo, że chcielibyśmy tego uniknąć, ale prawdopodobnie pewne redukcje będą konieczne. Nasi pracownicy będą jednak informowani na bieżąco, czy i kiedy taka konieczność się pojawi.
Strona internetowa CSM już została wzmocniona. Nowe kanały komunikacji, jak Twitter, czy Facebook stanowią integralną część całego projektu. W projekcie jest dużo miejsca na serwisy specjalne, jak np. Little Bill Clinton (Bill Clinton Hadam to trzecioklasista, który urodził się w obozie dla uchodźców w Tanzanii i od niedawna cieszy się amerykańskim obywatelstwem), czy Vote Blog (blog, na którym wielu autorów zachęca Amerykanów do głosowania). Serwisy społecznościowe są również siłą nowej strony CSM - użytkownicy m.in. dzielą się własnymi zdjęciami, lub blogują na temat nadchodzących wyborów z punktu widzenia ich sąsiedztwa. Oto kilka zrzutów z ekranu nowej strony CSM:
Wydawca pokazuje również, jak od kwietnia 2009 roku ma wyglądać nowy tygodnik "Christian Science Monitor" (tutaj szczegóły).
Posunięcie CSM znów skłania mnie do myślenia czy taka właśnie przyszłość czeka większość gazet drukowanych. Model "The Economist" przez światowych medioznawców wymieniany jest jako idealny przykład, że gazeta drukowana może przetrwać i mieć się dobrze. Jednak jeżeli na rynku zacznie pojawiać się wiele produktów o tym samym charakterze (czyt. jeżeli znacząco wzrośnie konkurencja), model ten nie musi już być aż tak idealny. Cieszę się jednak, że wydawcy wydawcy, mimo trudnych dla nich czasów nie składają broni i starają się, wbrew trendom, przedłużyć życie wydawanych przez nich gazet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz