30 lipca 2008

Cenzura internetu jest główną zmorą dziennikarzy przed olimpiadą w Pekinie

Do igrzysk olimpijskich w Pekinie jeszcze 10 dni, a dziennikarze już doskonale wiedzą, co będzie ich największą przeszkodą w trakcie tego eventu. Przedstawiciele mediów przekonali się, że przynajmniej jedna rzecz nie będzie w trakcie igrzysk otwarta: internet.

Pomimo wcześniejszych zapewnień ze strony chińskiego rządu, że zagraniczni korespondenci na igrzyskach olimpijskich w Pekinie będą mieli niczym nieograniczony dostęp do internetu i głównego centrum prasowego, organizatorzy wycofują się z tych obietnic. Według raportu Associated Press, około 5,000 reporterów pracujących w Pekinie podczas igrzysk, nie będą mogli dostać się na wiele stron internetowych, w tym na stronę Amnesty International, czy jakąkolwiek stronę zawierającą słowo Tibet w adresie.

W kwietniu tego roku, Międzynarodowy Komitet Olimpijski został zapewniony przez organizatorów, że na czas trwania igrzysk, cenzura internetu, do której mieszkańcy Chin już przywykli, zostanie zniesiona.

Członkowie MKO przytoczyli wczoraj sprostowanie, informujące, że wolność internetu dotyczy wyłącznie korzystania ze stron związanych z kategoriami zawodów olimpijskich. Niektórzy dziennikarze wnoszą już protesty dotyczące prędkości internetu w Chinach - twierdzą, że jest to celowe działanie organizatorów, mają na celu zniechęcenie dziennikarzy do tej formy komunikacji.

Nie są to jedyne ograniczenia, którym podlegają w Chinach zagraniczni dziennikarze. Wiceprezes stacji NBC Sports, która za możliwość transmisji igrzysk zapłaciła około 900 milionów dolarów, poprosił organizatorów o zniesienie zakazu transmisji wydarzeń i wywiadów ze słynnego placu Tiananmen. W odpowiedzi otrzymał czytelne zdanie, by nie przeciągać struny.


Fair play. Free Tibet.

1 komentarz:

Marek Miller (eM) pisze...

No proszę, nie tylko dla mnie ta informacja okazała się bardzo ważna. Ten sam temat na jedynce w dzisiejszej Wyborczej.