2 września 2007

Mój "New York Times"


"The New York Times" od kilku dni testuje łebdwuzerową (Web 2.0) stronę internetową, dającą czytelnikowi możliwość jej personalizacji. Nowy serwis nosi nazwę MyTimes i każdy zarejestrowany czytelnik Nytimes.com (a także każdy, kto zechce się zarejestrować - out of charge) może sam sprawdzić jego funkcjonalność.

Przeczytałem kilka opinii na jej temat (między innymi tutaj, tutaj i tutaj) i muszę przyznać, że nie da się uniknąć porównania MyTimes z takimi serwisami jak NetVibes, MyYahoo, czy iGoogle. Niektórzy twierdzą, że "New York Times" spóźnił się ze spersonalizowaną stroną startową o mniej więcej 10 lat. Gazeta.pl (z ubogą, ale zawsze, możliwością hierarchizacji tematów) również może się pochwalić, że była tam przed "New York Times'em".

Faktycznie, w porównaniu z innymi popularnymi serwisami (jak np. NetVibes, MyYahoo czy iGoogle), MyTimes nie ma nic nowego do zaoferowania. Czytelnik może sam decydować o ważności newsa, miejsca, w którym się on na stronie ukazuje (jeżeli w ogóle) oraz wyboru interesującej go tematyki. Czytnik RSS pozwala na dodanie do strony np. blogów zewnętrznych, spoza domeny NYTimes.com.



Zastanawiam się jednak, czy fakt, że MyTimes nie ma nic szczególnie nowego do zaoferowania, źle świadczy o tym serwisie. Czy rzeczywiście celem MyTimes jest konkurowanie z innymi popularnymi serwisami i news agregatorami?. I jak zareagowałby czytelnik, nawet wyłącznie internetowy, jeżeli strona (konserwatywnego bądź co bądź) "NY Timesa" będzie przesadzona w swojej innowacyjności?. Moim zdaniem, MyTimes stanowi rodzaj gadżetu, pewnej wartości dodanej dla strony głównej "New York Timesa". Czytelnicy nadal mają wybór między nytimes.com, a MyTimes. Jest to pewien ukłon w stronę młodych czytelników, preferujących serwisy Web 2.0. Prawda jest jednak taka, że młodzi czytelnicy poszukujący rzetelnej informacji, i tak sięgneliby do starej wersji strony "The New York Times".

Brak komentarzy: