Swoje stanowisko WAN przesłał do trzech największych instytucji antymonopolowych w Europie i Ameryce Północnej: Komisji Europejskiej, Departamentu Sprawiedliwości USA i Urzędu Antymonopolowego Kanady. WAN chce, by instytucje te przeanalizowały impakt porozumienia Google i Yahoo! i go zablokowała.
"WAN wierzy, że istniejąca konkurencja pomiędzy firmami Google i Yahoo! jest absolutnie konieczna, by tytuły należące do Stowarzyszenia otrzymywały właściwe wynagrodzenia za reklamy umieszczane na ich stronach internetowych oraz by płaciły właściwe ceny przy okazji kupna ogłoszeń towarzyszącym wyszukiwaniom" - napisał Gavin O'Reilly, Przewodniczący Światowego Stowarzyszenia Gazet.
"Naszym zdaniem, pakt Google i Yahoo! znacząco osłabi konkurencję, to z kolei spowoduje spadek przychodów i wyższe ceny dla członków naszego Stowarzyszenia. WAN jest także zaniepokojone, że porozumienie to dałoby firmie Google zbyt dużą kontrolę nad strategicznymi segmentami reklamy online."
Według tej umowy, Yahoo! będzie mogło umieszczać reklamy Google obok własnych wyników wyszukiwań. Z jednej strony Yahoo! otrzyma za to kilka milionów dolarów, ale Google umocni się też w ten sposób na rynku ogłoszeń towarzyszących wyszukiwaniom. Yahoo, mimo wzrostów przychodów, może wiele stracić, ponieważ ogłoszeniodawcy przesuną się do Google, uznając tę ofertę jako pełniejszą. Obie firmy rozpoczynając współpracę w marcu tego roku, przystały dobrowolnie na 100-dniowy okres próbny, w trakcie którego poddały się nadzorowi amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości.
"Google dominuje dzięki otwartości i dystrybucji. Reszta marketingowego świata (od firm mediowych po agencje reklamowe) podarowała Google tę pozycję na srebrnej tacy"
Nie da się ukryć, że Google już dominuje na rynku. 87% wyszukiwań w Wielkiej Brytanii (maj 2008) i 71% w USA (sierpień 2008) pochodziło właśnie z Google (wg Hitwise). Według Attributora, po kupnie Doubleclicka, Google obsługuje 69% rynku ogłoszeń internetowych. Ale tym na co zwraca uwagę Jeff Jarvis z bloga Buzzmachine, jest fakt, że Google zapewnił sobie tę pozycję nie poprzez np. wrogie przejęcia (typowe działanie dla firm dążących do osiągnięcia monopolistycznych pozycji), ale przez bycie firmą otwartą i pozwalającą na dystrybucję swoich usług we wszystkich możliwych zakresach. Jeff Jarvis podkreśla dodatkowo, że nie ma mowy o monopolu, jeżeli po drugiej stronie stoi taka siła, jak Microsoft.
I rzeczywiście, jeżeli spojrzymy na stworzoną przez Amy Webb na początku tego roku strukturę własności największych serwisów internetowych (na dole strony), można powiedzieć, że mimo swojej silnej pozycji Google ma jeszcze parę kroków do zdobycia całego rynku. Oczywiście, o ile taki jest rzeczywisty cel tej firmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz