Długo się zbierałem do napisania opinii na temat zeszłotygodniowych zajść w Gruzji, a co ważniejsze (w kontekście tego bloga) do relacji, jakie miały miejsce na łamach polskich i zachodnich gazet. Nie będzie to wpis ani prorosyjski, ani progruziński. Bardziej zastanawia mnie fakt, czy aby media nie powtórzyły zachowania Kremla. Rosja czekała na pretekst, jakim była akcja zbrojna Gruzinów na terytorium Osetii Południowej. Media z kolei dostały pretekst, by pogrozić Rosji za prężenie muskułów na arenie międzynarodowej.
Działania militarne z pewnością wygrała Rosja, „ale to Gruzini rozegrali grę bardziej sprawnie” – napisał dla „Guardiana” Peter Wilby. Autor tego ciekawego artykułu (z racji odmiennego punktu widzenia) jest zdania, że gruzińska maszyna Pi-aRowska szybko rozpoczęła pracę, publikując informacje prasowe już od samego początku konfliktu. Pierwsze oficjalne doniesienia dla agencji prasowych spływały z Gruzji już w pierwszej godzinie od rozpoczęcia walk.
Wilby argumentuje, że media w relacji z konfliktu były jednostronne, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że połowa świata patrzyła wówczas na relacje z igrzysk olimpijskich, a druga połowa – na wydarzenia w Gruzji. Wśród refleksji autora znalazła się myśl: „Czytelnicy pragną bomb, czołgów i liczby ofiar. Muszą być poinformowani, kto w konflikcie jest tym dobrym, a kto złym. Nie zapominajmy, że informacje są częścią branży rozrywkowej”.
Informacja prasowa nie jest narzędziem często stosowanym przez Rosjan. Z tego chociażby względu można uznać relacje z Południowej Osetii za częściowo jednostronne. Rosja próbowała się bronić w walce na PR, ale obronę rozpoczęła zbyt późno – rosyjska Organizacja Ochrony Praw Człowieka (Human Rights Watch) określiła materiały z mediów zachodnich jako propagandę i dezinformację. Vsepolog Bogdanov, członek Rosyjskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy jest zdania, że materiał prasowy w połączeniu z opinią nie jest już informacją.
Wygląda na to, że mimo, iż gruziński PR był jak do tej pory był silniejszy, wojna informacyjna nadal trwa. Przeczytałem dziś, że rosyjskie władze zwróciły się do mediów z prośbą o materiały, które mogłyby być dowodem gruzińskiej agresji i przemocy. Rosyjski związek wydawców prasowych poinformował, że w rosyjskiej prokuraturze toczy się sprawa przeciwko Gruzji oskarżanej o “czystki etniczne mniejszości narodowych oraz o zabijanie w sposób niebezpieczny dla bezpieczeństwa publicznego”.
Co ciekawe, pod groźbą zamknięcia stoi rosyjska „Novaya Gazeta”, oskarżona dziś o szerzenie nienawiści do Gruzinów. W jednym z artykułów gazeta zacytowała wypowiedź ultranacjonalistycznej organizacji, Ruchu Przeciwko Nielegalnej Imigracji, z której wynikało, że "Gruzini mieszkający na terenie Rosji powinni zostać rozmieszczeni w obozach dla uchodźców, a przeprowadzane przez nich akty sabotażu osłabiają rosyjską gospodarkę". Niestety, brak jest dalszych informacji: czy cały artykuł w gazecie miał antygruziński charakter?. Gazeta broni się, że w trakcie walk była jedynym medium w Rosji pozwalającym Gruzinom zabrać głos w swojej sprawie. A już wyjątkowo zaskakujący jest fakt, że cytowana nacjonalistyczna organizacja, nie dostała od władz żadnego ostrzeżenia.
Jeszcze raz podkreślam, nie uważam ingerencji Rosji w ten konflikt za słuszną decyzję – niewytłumaczalne jest dla mnie w dzisiejszym świecie organizowania manewrów wojskowych i testowanie swoich sił na żywym organizmie. Ciekawe jest tutaj, jak wielkie znaczenie może mieć aspekt PR nawet w sprawie, która ociera się o życia ludzkie. A moje pytanie dotyczy wyłącznie stosunku mediów do tego konfliktu... czy przy tak zorganizowanej akcji PR ze strony Gruzji, media nie znalazły zbyt szybko winnego, zamiast skupić się na przyczynach konfliktu? Czy można potępiać wyłącznie jedną stronę, skoro druga nie wydaje się krystalicznie czysta? I wreszcie, może media miały w 100% rację obwiniając za wszystko Rosję i grożąc jej wspólnie z NATO palcem?
2 komentarze:
Jest dużo prawdy w przytoczonych w tym wpisie słowach P. Wilbiego. Faktycznie, przeciętny czytelnik woli czarno-białe podziały bo w takich po prostu łatwiej mu się odnaleść. Ale co do samej reakcji mediów...w komentarzach często pojawia się odniesienie do zimnej wojny USA - Rosja, w której prozachodnia Gruzja ma być kartą przetargową.W starciu z umieszczonymi w Abchazji i Osetii Południowej siłami rosyjskimi Gruzja nie ma szans. Może stąd ukuło się przekonanie, że jedynym winnym w konflikcie jest ROSJA?
Polecam artykuł z Polityki:)
Dziękuję, od rana zapoznałem się z polecanym artykułem i, rzeczywiście, bardzo dobre źródło wiedzy na temat genezy konfliktu i nie tylko.
Z racji tematu wiodącego tego bloga chciałem się jednak tylko skupić na jednostronności mediów w przekazywaniu relacji z walk. Może czasem warto, zamiast ścigania się na newsy,zatrzymać się i przeanalizować wszystkie opcje. To zrobiła "Polityka", ale cechą tej gazety jest właśnie częstotliwość ukazywania się, konkuruje analizą, bo w prędkości newsów nie ma szans.
Ja z kolei polecę jeszcze artykuł z "New York Times", przygotowany przez kilku autorów - i to jest prawdziwa praca dziennikarska, a nie kopiowanie depesz agencyjnych i zrzucanie odpowiedzialności przez redakcje na agencje prasowe (które też konkurują na newsy, nie zawsze weryfikując otrzymane informacje prasowe)..
Prześlij komentarz